z Polski
"Zło dobrem zwyciężaj" – tekst o bł. Jerzym Popiełuszko |
|
2014-10-19
kl. Michał Kołodziej FSSP
Wstęp – “zwyczajny” święty człowiek
“Niewielkiego wzrostu, wręcz wątłego wyglądu, o chłopięcej niemal twarzy,
po której trudno domyślić trawiącej go od lat choroby – robi raczej wrażenie
świeżo “upieczonego” kleryka, a nie człowieka, który w ostatnich latach
większość swego czasu spędził wśród ludzi cięzkiej, fizycznej pracy.” – pisał o
błogosławionym Jerzym, ksiądz Poniński w jednym z wywiadów. Ten krótki fragment,
niezwykle trafnie streszcza sylwetkę księdza Popiełuszki.
Niczym nie wyróżniający się, bez szczególnych talentów, niezbyt przystojny
– na kartach historii Kościoła można znaleźć bardzo wiele takich “niepozornych”
osób, które Bóg wybrał na wielkich świętych. Niestety myśląc o świętych zbyt
często zapominamy o tym, że to ostatecznie Bóg jest źródłem wszelkiego
uświęcenia. Dla świętości nie jest więc ważne czy dana osoba jest obdarzona
szczególnymi talentami, inteligencją, czy wykształceniem. Pan Bóg bardzo często
wybiera na swoje sługi osoby, które choć “po ludzku”, są całkiem zwyczajne, to
jednak Bóg, poprzez swoją łaskę dokonuję, przy ich pomocy nadzwyczajnych czynów,
nieraz większych, niż “przy użyciu” ludzi znacznie zdolniejszych. Dzieje się
tak, ażeby poprzez brak załug osobistych jego wybranych, jeszcze bardziej
wsławiona była wszechmoc i potęga Boga w Trójcy jedynego.
Zdaję się, że ksiądz Jerzy, należał do grona tego rodzaju wybrańców. Mam
nadzieje że ten krótki tekst pobudzi nas wszystkich do naśladowania jego cnót,
oraz do rozwoju kultu tego świętego męczennika w naszej ojczyznie.
Najmłodsze lata, rodzice, liceum, matura
Tak ja przeważająca większość świętych, bł. Jerzy otrzymał staranne
wychowanie religijne z rąk kochających rodziców. Byli to ludzie prości, lecz
bardzo pobożni. Już od najmłodszych lat wpajali mu miłość do Boga i ojczyzny. W
domu szczególnie mocno kultywowano pamięć po stryju Alfonsie – żołnierzu Polski
podziemnej zamordowanym przez sowietów, po nim też młody chłopak otrzymał imię
na Chrzcie św – Alfons. Imię to jednak zostało przed święceniami kapłańskimi
urzedowo zmienione na prośbę Prymasa Wyszyńskiego, z powodów obyczajowych.
Charakterystyczny patriotyczno-religijny rys swojej duchowość bł. Jerzy wyniósł
wiec z domu, czasem będzie się ona pogłębiać i udoskonalać, lecz w gruncie
rzeczy pozostanie to ta sama prosta wiara wyniesiona z domu.
Młody Alfons wkrótce po osiągnięciu odpowiedniego wieku
zaczął służyć do Mszy św. Codziennie przed szkołą uczestniczył, we Mszy Świętej
i nie był to dla niego przykry obowiązek (tak jak dla wielu katolików obecnie)
lecz poczytywał sobie to za wielką łaskę. Jerzy nie miał jednak tak wygodnej
sytuacji jak wielu z nas. Jego kościół parafialny oddalony był od rodzinnego
domu spory kawał drogi, który Jerzy musiał dodatkowo pokonywać, przed pójściem
do szkoły.
W szkole był lubiany, choć nie był jakoś szczególnie
popularny, raczej lubił trzymać się na uboczu i pozostawać niezauważonym. Choć
był bardzo sumienny w nauce, osiągał całkiem przeciętne wyniki. Z powodu swojej
bezkompromisowej postawy chrześcijanskiej niejednokrotnie miewał problemy w
szkole, a jego rodzice wielokrotnie byli wzywani przez dyrektora szkoły. Młody
Jerzy jednak nie załamywał się, lecz znosił wszystko z cierpliwością. To sam Bóg
poprzez te doświadczenia przygotowywał go do tego co miało nadejść. Pomimo
trudności Jerzemu udawało się przechodzić do kolejnych klas i w końcu ukończyć
szkołę średnią.
Nie wiemy kiedy dokładnie zaczeła w głowie młodego ucznia kiełkować idea
powołania. Być może już jako młodziutki ministrant poczuł w swoim małym sercu
miłosne wezwanie Jezusa “pójdź za mną”. Z początku jednak Jerzy nie był
zdecydowany jaką dokładnie drogą ma pójść. Imponowały mu przede wszystkim dwie
wybitne postacie polskiego Kościoła: św Maksymilian Kolbe, oraz Prymas
Wyszyński. Ostatecznie jednak, niezłomna wobec żądań komunistów, postawa Prymasa
zdecydowała o tym, że młody absolwent liceum postanowił wstąpić do Wyższego
Seminarium Duchownego w Warszawie w 1965 roku.
Seminarium, służba wojskowa, choroba, Sacerdos in
Aeternum
Choć początkowo
raczej nie był postrzegany jako faworyt w wyścigu do świętości, to dość szybko
jego koledzy i przełożeni zmienili o nim zdanie.
Władze komunistyczne przygotowały kolejną akcję przesladowczą wobec
Kościoła w Polsce. Wbrew porozumieniu państwa z Kościołem, władze zaczęły
przymusowo wcielać kleryków do specjlanych jednostek wojskowych o zaostrzonym
rygorze, ze specjalnie dobraną kadrą oficerską, pałającą szczególną nienawiścią
do Wiary chrześcijańskiej. Dowódcy Ci mieli za zadanie (nie wykluczając
najbardziej podłych metod) łamanie powołań kapłańskich, co niestety w wielu
przypadkach im się udawało.
Również kleryk Jerzy wraz ze swoimi kolegami z drugiego roku zostali
wcieleni do takiego oddziału. Pluton Jerzego należał do najbardziej żarliwych.
Klerycy codziennie odmawiali wspólnie różaniec, praktykowali czytanie duchowe, w
piątki odprawiali drogę krzyżową, a w Niedzielę recytowali Mszę Św. Klerykom
udało się nawet urządzić jednodnowy dzień skupienia – mini rekolekcje.
Szybko jadnak młody Jerzy okazał się najodważniejszy spośród kolegów. To
jego dotkneły najokrótniejsze szyklany ze strony dowódców. Znany jest epizod w
którym, zmuszano błogosławionego by zdjął z palca różaniec, on jednak za każdym
razem odmawiał. Młody alumn był karany dodatkowymi ćwiczeniami i sprawdzianami,
wyzywany, wyśmiewany i straszony. Jednego razu kleryk Jerzy był przesłuchiwany
przez wiele godzin na baczność, dodatkowo przez godzinę także boso na zimnej
podłodze. Świadomość że cierpi dla Chrystusa, modlitwa kolegów, a nade wszystko
łaska Boża dodawała mu jednak sił by przetrwać najcięższe próby. Straszono go
aresztem i wydaleniem z seminarium. Groźby te nie robiły jednak na dzielnym
kleryku żadnego wrażenia – błogosławiony dosłownie ziewał oficerowi śledczemu w
twarz ! Jego przełożeni nie mogli zarzucić mu jednak nic poza Wiarą, gdyż ze
sprawdzianów uzyskiwał bardzo dobre oceny. Jerzy niczym się nie zrażał, a całe
swoje cierpienie ofiarował Bogu.
Jednak nie tylko kleryk Jerzy przysparzał “zmartwień” oficerom politycznym.
Z czasem zarządzaono izolacje całej kompanii kleryków od reszty żołnierzy.
Klerycy odważni, lepiej wykształceni i wychowani zaczynali dobrze oddziaływać na
pozostałych żołnierzy, którzy również zaczynali się modlić. Klerycy byli
poddawani agresywnej indoktrynacji, była jednak ona tak prymitywna że bez trudu
umieli się przed nią obronić. Choć dręczenie przez oficerów nadwyrężyło zdrowie
fizyczne kleryków, a szczególnie Jerzego, to duch pozostał niezłomny.
W Końcu po blisko dwóch latach przymusowej służby klerycy mogli wrócić do
seminarium. Nie jest to jednak koniec bolesnych doświadczeń dla Jerzego. Prawie
dwa lata po zwolnieniu z wojska kleryk jest zmuszony przejść ciężką operację.
Następują jednak komplikacje. Błogosławiony jest w bardzo złym stanie, ociera
się o śmierć. Jezus nie powołał jednak jeszcze swojego sługi do Królestwa
Niebieskiego, Jerzy będzie musiał jeszcze wiele wycierpieć dla Tego
Imienia.
Reszta czasu w seminarium mineła jednak bez większych przeszkód. Jak dla
każdego kapłana, a zwłaszcza świętego, seminarium jest czasem szczególnego
wzrastania w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi [Łk
2:52].Błogosławiony nabywał niezbędnej znajomości teologii, liturgii
Kościoła, uczył się sztuki głoszenia kazań i praktyki duszpasterskiej. Pod
czujnym okiem Prymasa Wyszyńskiego rozwijał się duchowo i intelektualnie. 12 III
1972 r. błogosławiony przybliża się do kapłaństwa, przyjmuje święcenia diakonatu
w kościele seminaryjnym z rak Prymasa. 28 maja nadchodzi od dawna upragniony
dzień, w Archikatedrze św Jana błogosławiony zostaje wyświęcony na Chrystusowego
Kapłana. (...)
|