z Polski
Wywiad z ks. Dawidem Pietrasem: Liturgia trydencka podkreśla ofiarny charakter Mszy świętej |
|
2014-07-23
Wejście w świat liturgii tradycyjnej doprowadziło mnie do
głębszego zrozumienia Mszy św. jako bezkrwawej Ofiary Chrystusa –
powiedział dla portalu PCh24.pl ks. Dawid Pietras, wikariusz parafii pw.
Podwyższenia Krzyża Świętego w Deszcznie, diecezja zielonogórsko-gorzowska.
ks. Dawid Pietras
Otrzymał Ksiądz święcenia kapłańskie w 2008 r., a więc
w niespełna rok po ogłoszeniu motu proprio „Summorum Pontificum”. Czy kwestią
tradycyjnej liturgii interesował się już Ksiądz w seminarium?
W seminarium pełniłem posługę ceremoniarza, odpowiadałem także
za koło liturgiczne. Wcześniej, jako licealista, kilkukrotnie brałem udział w
Kursie Oazowym dla Animatorów Liturgii. To wszystko doprowadziło mnie do
głębszego zainteresowania się liturgią Kościoła. Muszę przyznać, że wskutek tego
już jako diakon, po ogłoszeniu Summorum Pontificum, zapragnąłem odprawić Mszę
tradycyjną. Trafił w moje ręce „Mały ceremoniał dla kleryków i kapłanów” wydany
w 1949 roku. Zacząłem więc od dokładnego przestudiowania rytu cichej Mszy św.
Między klerykami krążyła również instruktażowa płyta dla kapłanów, jak taką Mszę
odprawić. W seminaryjnych kuluarach mówiło się o tej liturgii…
Jak znajomi Księdza patrzyli na to zainteresowanie? Czy
nie było ono traktowane jak fanaberia?
Reakcje były i będą różne. Od niezrozumienia, poprzez podziw,
aż do pragnienia uczestniczenia w takiej Mszy. Myślę, że wciąż pokutuje pewna
niewiedza wobec tej Mszy, czyli „tyłem do ludzi i po łacinie, więc nikt nic nie
rozumie…”. Mszę tę kojarzy się jeszcze z Bractwem św. Piusa X, obwoływanym
niesłusznie jako grupa schizmatycka, a odprawiającym tę Mszę przypisuje się
negację Soboru Watykańskiego II i jego osiągnięć. Dziś jednak coraz bardziej
wiemy, jak wygląda taka Msza. W samym Internecie możemy spotkać coraz więcej
nagrań jej celebracji. Pozostaje mieć nadzieję, że świadomość wiernych i
kapłanów będzie wzrastać.
Czy pamięta Ksiądz chwilę, gdy pierwszy raz
uczestniczył we Mszy świętej trydenckiej? Jakie miał Ksiądz wówczas pierwsze
wrażenia?
Pierwsza Msza św. trydencka nie była dla mnie nadzwyczajnym
szokiem. Byłem już po dość obszernej literaturze w tym temacie. Wiedziałem,
czego się spodziewać. Uczestniczyłem wtedy w tej Mszy wraz z młodzieżą oazową z
gorzowskiej parafii. Urzekła mnie jednak cisza Kanonu, brak pośpiechu i
zauważalne skoncentrowanie się na Bogu, na kulcie.
Kto nauczył Księdza odprawiać w starym rycie? Jakie
były najpoważniejsze trudności, z którymi się Ksiądz zetknął?
Nauka przebiegała mniej więcej dwa lata, na ile pozwalały
rozliczne obowiązki w parafii. Jak już powiedziałem wcześniej, zaczęło się od
dokładnego przestudiowania rubryk cichej Mszy oraz od kilkukrotnego obejrzenia
płyty instruktażowej. Następnie przyszedł czas na ćwiczenia. Pomagał mi świecki
człowiek – ceremoniarz z Gorzowa Wielkopolskiego. Praktycznie rzecz biorąc,
można powiedzieć, że jestem samoukiem. Wciąż się uczę. Św. Jan Maria Vianney raz
na rok przeglądał wszystkie rubrycele Mszału, by niczego nie uchybić. Uczenie
się tej Mszy to ciągły proces.
Czy mógłby Ksiądz opowiedzieć o swojej pierwszej
tradycyjnej celebracji? Kiedy miała miejsce? Jakie wrażenia towarzyszyły wówczas
Księdzu?
Moja pierwsza celebracja odbyła się z udziałem małej grupki
młodzieży z gorzowskiej parafii. Oczywiście była to cicha Msza. Następna jednak
Msza była odprawiona podczas rekolekcji oazowych w Tylmanowej, których myślą
przewodnią była liturgia. W dziesiątym dniu przeżywaliśmy wraz z młodzieżą
tajemnicę różańcową śmierci Jezusa. Był to dzień wyciszenia i wpisaliśmy w ten
dzień cichą Mszę trydencką. Po dokładnym przygotowaniu młodzieży, została ona
odprawiona przy bocznym ołtarzu kościoła na tle obrazu ukrzyżowanego Chrystusa.
Misteryjność tej Mszy długo pozostanie w pamięci mojej oraz rekolektantów.
Czy celebracja w „vetus ordo” pomaga Księdzu lepiej
odprawiać „novus ordo”?
Zdecydowanie tak. Teraz rozumiem, skąd wzięły się pewne gesty
czy teksty Mszy św. w zwyczajnej formie. Poza tym wejście w świat liturgii
tradycyjnej doprowadziło mnie do głębszego zrozumienia Mszy św. jako bezkrwawej
Ofiary Chrystusa. To z kolei umocniło moją kapłańską tożsamość. Zrozumiałem, że
kapłan jest dla ołtarza, a ołtarz dla Ofiary. W wyniku starej Mszy zacząłem
czytać książki, takie jak na przykład Marcina z Kohem „Wykład o Mszy Świętej”,
którą serdecznie polecam wszystkim.
Posługuje Ksiądz wiernym tradycji łacińskiej na terenie
diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Jak liczna jest to grupa? Jak często
odprawia Ksiądz Mszę św. w starym rycie?
W naszej diecezji są obecnie trzy miejsca celebracji. W
Gorzowie Wielkopolskim, w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego, odprawia się tę
Mszę w jedną niedzielę miesiąca. Przychodzi tam około trzydzieści osób.
Natomiast w mojej byłej parafii pw. NMP Królowej Polski Mszę trydencką odprawiam
raz na miesiąc w czwartą sobotę miesiąca. Uczęszcza na nią regularnie od 80 do
120 osób. Każdą celebrację łączę z wygłoszoną katechezą, a po Mszy św. spotykamy
się na wspólnym spotkaniu i poczęstunku. Ludzie angażują się na przykład w
dekorację ołtarza kwiatami, a na Mszach posługuje dziewięciu ministrantów.
Wydaliśmy także Mszaliki dla wiernych, nagraliśmy reportaż i kilka celebracji
tych Mszy. Są one udostępnione w Internecie.
Obecnie planujemy powstanie strony internetowej, a także scholi
gregoriańskiej. Natomiast trzecim miejscem w diecezji jest Zielona Góra. W
parafii Podwyższenia Krzyża Świętego Mszę tę sprawuje się co niedzielę. Raz na
rok organizujemy również trzydniowe rekolekcje w Gorzowie Wielkopolskim i w
Zielonej Górze. Pomagam również w rozwijaniu tradycyjnej liturgii w Szamotułach
koło Poznania.
Jakie są największe atuty i wady środowisk skupionych
wokół Mszy trydenckiej?
Bez wątpienia atutem jest obecność młodzieży i całych rodzin.
Jest to też sposób na zainteresowanie ludzi młodych Kościołem i Mszą św.
Ministrantura bardzo angażuje chłopaków w poznawanie i przeżywanie tej Mszy.
Liturgia ta uczy sacrum i ducha kontemplacji, którego dziś tak brakuje w
rozkrzyczanym świecie. Trudno mi natomiast mówić o wadach tych wspólnot. Moje
duszpasterstwo jest młode i jeszcze się rozwija. Osobiście widzę ogromny
entuzjazm wśród tych wiernych i zaangażowanie w to dzieło. Choćby w
przygotowanie wspólnego poczęstunku, a nawet w hojnym wsparciu poprzez ofiary na
cele rozwoju tradycji.
Czy sądzi Ksiądz, że sytuacja prawna rytu tradycyjnego
będzie się poprawiać, czy może wręcz przeciwnie – dostęp do Mszy trydenckiej
zostanie ograniczony?
Nie sądzę, żeby kolejny papież oficjalnie cofnął decyzję
Benedykta XVI. Przecież wiemy, że ta forma rytu rzymskiego nigdy nie została
oficjalnie zakazana i jest dziedzictwem wieków. Ukształtowała wielu świętych,
jak np. św. Ojca Pio. Z jednej strony słyszy się o kolejnych kapłanach
zainteresowanych tą Mszą. Powstają w Polsce nowe punkty celebracji tej liturgii.
Z drugiej strony nie brakuje niestety silnej opozycji i niezrozumienia. Może się
jednak okazać, że w naszej zlaicyzowanej Europie utrzymają się dwa główne nurty
w duszpasterstwie: ruchy charyzmatyczne, które przyciągają ludzi m.in. poprzez
wspólnotowość, a także grupa katolików skupionych właśnie wokół tradycyjnej Mszy
św. i nauczania Kościoła. Może to spowoduje docenienie skuteczności tradycji
liturgicznej również w Nowej Ewangelizacji. Na pewno rozwój tradycyjnej liturgii
i duszpasterstw zależy i będzie zależeć od biskupów. A także w dużej mierze od
tego, czy będzie się o tym skarbie mówiło w seminariach przyszłym kapłanom.
Potrzeba tu wiele naszych ofiar i modlitwy, a także zaufania Bogu i cnoty
cierpliwości.
Bóg zapłać za rozmowę!
Rozmawiał Kajetan Rajski
Źródło: Polonia Christiana
|