z Polski
"Wystarczy ci mojej łaski" - ks. Marcin Węcławski o Opus Dei |
|
2010-06-18
Opowieść o powołaniu do Opus Dei księdza Marcina Węcławskiego, proboszcza
poznańskiej parafii Maryi Królowej na Wildzie. Zamieszczona w kwietniowym
numerze "Pastores".
W maju 2010 minęło 29 lat od moich święceń kapłańskich. Zostałem wyświęcony
w maju 1981 roku. Po dwóch wikariatach przeszedłem do duszpasterstwa
akademickiego. Pod moją opieką było 3200 studentów zamieszkałych w pobliskich
akademikach. Jednocześnie pomagałem kapelanowi największego szpitala w Poznaniu.
W maju 1993 roku ks. abp Jerzy Stroba, pasterz Kościoła poznańskiego, wyraził
wolę objęcia przeze mnie parafii p.w. Maryi Królowej, wyodrębnionej z dwóch
innych parafii poznańskich. Zostałem jej pierwszym proboszczem.
Jeśli pojmuje się kapłaństwo jako całkowite oddanie Chrystusowi, jako
służbę i ofiarę, to przychodzi krzyż, wielkie cierpienie, ale z krzyżem
przychodzi łaska. Jak prawdziwe są słowa, które usłyszał udręczony św. Paweł:
„Wystarczy ci mojej łaski" (2 Kor 12.9).
W podtrzymaniu kapłana łaską Pan
Jezus posługuje się często innymi ludźmi. Oczywiście, bardzo wiele znaczy dla
księdza życzliwość biskupa, pomoc ludzi świeckich, obecność własnych rodziców,
zwłaszcza matki, na której kolanach wychowało się niemało gorliwych pasterzy.
Wielkim darem na drodze kapłańskiego życia jest przyjaciel kapłan. Jeszcze
większym szczęściem jest wspólnota braterska księży. Taką wspólnotą decydującą o
moim kapłańskim życiu stało się Stowarzyszenie Kapłańskie Świętego Krzyża przy
Prałaturze Opus Dei.
Jeszcze jako chłopiec słyszałem o założycielu Opus
Dei, niezwykłym księdzu Josemarii Escrivie de Balaguerze. Ale były to czasy
komunizmu, żelaznej kurtyny. Opus Dei nie było bliżej znane w Polsce. Jako
ksiądz diecezjalny szukałem pogłębienia życia duchowego. Czas tych poszukiwań
zbiegł się z nowym zjawiskiem pośród części studentów, dla których byłem
duszpasterzem. Obok zainteresowanych „nowym", na przykład Ruchem Światło-Zycie,
Odnową w Duchu Świętym, pojawiali się coraz liczniej młodzi zainteresowani
tradycją chrześcijańską, spragnieni dostojnej liturgii, konkretnych wymagań
ascetycznych, oczekujący podnoszenia coraz wyżej duchowej poprzeczki. Odpowiedź
i pomoc przyszły przez Opus Dei.
W związku z beatyfikacją w 1992 roku ks. Josemarii Escrivy pojawiło się w
wolnej już prasie polskiej wiele różnych artykułów na temat Opus Dei, czasem
bardzo krytycznych i wręcz napastliwych (slogany dobrze znane, choć dzisiaj
powtarzane już bez większego przekonania i skutku). Właśnie te mało życzliwe
teksty skierowały moją uwagę na Opus Dei. Przekorna, polska natura - to, co
atakowane, zakazywane, budzi większą ciekawość i sympatię.
Dowiedziałem
się o istnieniu Stowarzyszenia Kapłańskiego Świętego Krzyża, do którego mogą
należeć księża diecezjalni, i o duchowości - nowoczesnej, ale jednocześnie
tradycyjnej - dla świeckich, zaangażowanych w pracę zawodową. W krótkim czasie
za przyczyną już bł. Josemarii wymodliłem kilka łask: mieszkanie dla moich
starszych rodziców, mieszkanie i pracę dla ojca zaprzyjaźnionej rodziny, która
oczekiwała narodzin czwartego dziecka. To był wyraźny znak.
Nawiązałem kontakt z ks. Stefanem Moszoro-Dąbrowskim, księdzem Prałatury
Opus Dei. Przy pierwszej rozmowie zapytał, czy potrzebuję spowiedzi świętej.
Taka propozycja wypowiedziana z całą prostotą, przez pierwszy raz w życiu
spotkanego księdza, głęboko mnie poruszyła.
W październiku 1993 roku
miałem łaskę osobistego spotkania i krótkiej rozmowy z ówczesnym Prałatem
Dzieła, obecnie Sługą Bożym, ks. bp. Alvaro dei Portillo. W listopadzie 1993
roku zostały zorganizowane w Dworku - ośrodku formacyjnym w Bożej Woli -
pierwsze rekolekcje dla księży diecezjalnych. Wówczas poprosiłem o przyjęcie do
Stowarzyszenia Kapłańskiego Świętego Krzyża.
W Opus Dei nie składa się
żadnych ślubów, ale zobowiązuje się do wypełniania "norm życia duchowego". Te
normy to nic nowego. To praktyki, jakich uczył nas dom rodzinny i nasze polskie,
bardzo dobrze prowadzone seminaria duchowne. Msza święta w centrum dnia, życie w
Bożej obecności, codzienne medytacje, czytanie duchowne, Różaniec, nawiedzenia
Najświętszego Sakramentu, cotygodniowa spowiedź, nabożeństwo do Maryi Matki
Bożej i do św. Józefa, miłość do Kościoła, papieża, biskupów i braterstwo wobec
księży. Konkretne, codzienne umartwienia ciała i ducha, studium. Praktyka cnót
chrześcijańskich, także cnoty ubóstwa. Umiłowanie kapłaństwa i bycie kapłanem w
100%. Kapłaństwo i tylko kapłaństwo! Wielką pomocą duchową jest cotygodniowa
rozmowa z kierownikiem duchowym, spowiednikiem, kapłanem z Dzieła. Jeśli
przebiega w szczerości, owocuje w całym życiu kapłańskim, nic tylko
wewnętrznym.
Opus Dei nigdy nie ingeruje w moją pracę duszpasterską
zleconą mi przez Biskupa. Owszem, zachęca do większej gorliwości apostolskiej i
posłuszeństwa, wymaga codziennej modlitwy za biskupów, pomaga być księdzem
oddanym swojej diecezji. Mamy w naszej archidiecezji dobry program stałej
formacji kapłańskiej. Jedno nie sprzeciwia się drugiemu, choć dużo więcej
duchowo czerpię z formacji proponowanej kapłanom przez Opus Dei.
W latach życia kapłańskiego spotkało mnie wiele radości, ale też wiele
krzyży. Zwłaszcza dwa były połączone z wielką udręką. Pierwszy dotyczył kryzysu,
jaki przed przeszło ośmiu laty dotknął naszą poznańską archidiecezję. Drugi
dotyczy mojej wielkiej tragedii rodzinnej, a zarazem kościelnej. W obu tych
bardzo ciężkich doświadczeniach otrzymywałem wielkie wsparcie duchowe od księży
z Prałatury Opus Dei. Nie były to żadne instrukcje, manipulacje, o co niektórzy
podejrzewali, zwłaszcza w pierwszej ze wspomnianych spraw. To była najpierw
modlitwa, dalej życzliwa rada i towarzyszenie na drodze krzyża. Osobiście
doświadczam słów przypomnianych przez św. Josemarię: „Brat wspomagany przez
brata jest mocny jak miasto obronne" ( Droga, nr 460). Wiem, że w Kościele jest wiele
różnych kapłańskich wspólnot. Wiem, że nie każdy ksiądz ma powołanie do
Stowarzyszenia Kapłańskiego Świętego Krzyża. Jednak każdemu współbratu
serdecznie życzę i radzę, by związał się ze wspólnotą kapłańską, którą Bóg
postawi na drodze jego życia. Ks. Marcin Węcławski
|