Kryzys wzrostu? Czy nie także kryzys wiary? |
|
PAWEŁ VI - Audiencja Generalna 29 stycznia A.D.
1969
DĄŻENIE KOŚCIOŁA POSOBOROWEGO
Fragment
(...) Odwołujemy się rzeczywiście do Waszej dobrej woli. Zakładamy, że
jest ona świadoma i szczera i dlatego gotowa do podjęcia się takiej sprawy i
takiej formy dobra, dla jakich warto złożyć dar z siebie. Taką sprawą jest
sprawa Chrystusa ukazująca się nam w połączeniu ze sprawą Kościoła, który jest
kontynuacją Chrystusa i który jest planem tajemniczym, ale widzialnym, jest
Królestwem, jest znakiem i narzędziem, jak uczy nas o tym Sobór poprzez wiele
obrazów czerpanych z Objawienia.
Taką zaś formą dobra, dla której warto złożyć z siebie dar, jest ten sam
Sobór w swoich tekstach i w swoim duchu, jak to Lud Boży pojmuje i wypowiada, a
Urząd Nauczycielski i Urząd posługujący Kościoła - charyzmatyczny i
odpowiedzialny, z powagą przedstawia i wprowadza w życie.
Innymi słowy, Sobór jest odpowiedzią na dobrą wolę tych, którzy pragną żyć
Chrystusem i tak działać, by Chrystus żył w naszych czasach. Sobór jest nie
tylko wielkim pouczeniem doktrynalnym, ale także wielkim impulsem moralnym.
Sobór podsuwa umysłowi wspaniały obraz prawd wiary, i chociaż nie zamierza
przedstawiać organicznej i pełnej ich syntezy, to jednak w wielu miejscach
odwołuje się do źródeł Pisma św. i autentycznej Tradycji, w innych znów
miejscach tłumaczy je i rozwija, a zarazem - i to chcemy teraz podkreślić -
nadaje energiczny impuls do działania. Sobór jest i nauką, i pobudką do czynu:
jest dogmatyczny i moralny, jest światłem dla dusz i odnowieniem ich
praktycznego działania, tak osobistego, jak i wspólnotowego.
Takie są intencje Kościoła soborowego. Ale czy wszędzie i przez
wszystkich są zrozumiane w całej swej rzeczywistości? Czy to, co widzimy,
zadowala Waszą dobrą wolę, a także dobrą wolę całej wielkiej wspólnoty
kościelnej? Oto ważkie pytanie.
Znamy dwie odpowiedzi negatywne. Pierwsza kryje się w niecierpliwości, która
chciałaby szybko zrealizować to, co Sobór przedstawił. Niecierpliwość wyraża się
niekiedy w nietolerancji, gdy sądzi, że należy się uciekać do bezpośrednich
zastosowań bardziej rewolucyjnych niż reformatorskich, bez względu na zgodność
historyczną i logiczna innowacji wprowadzanych w życie katolickie. Ta postawa
doprowadza nieraz do nieroztropności, do powierzchowności, do manii nowości dla
nowości, do naśladownictwa mody kwestionowania i do samowoli
nieposłuszeństwa.
W związku z tym trzeba się zastanowić nad długodystansową ekonomią Ewangelii,
bynajmniej nie wybuchową i nie podobną do ognia z nieba niweczącego wszelki
opór, ale raczej podobną do ziarna, które wydaje owoc w cierpliwości i w
stopniowym swym rozwoju zawiera poszanowanie wolności, metodę miłości i zaufania
- nie fatalistycznego, ale mądrego i przewidującego - zaufania w działalność
ludzką zgodną z działalnością Boga.
Druga negatywna odpowiedź jest również złożona i wymagałaby dokładnej i
angażującej analizy psychologicznej. Dlaczego Kościół po Soborze pod
pewnymi względami nie znajduje się w lepszej sytuacji niż przedtem? Dlaczego
tyle niekarności, takie zaniedbanie norm kanonicznych, tyle wysiłku
zmierzającego do zeświecczenia, taka śmiałość w planowaniu przemian struktur
kościelnych, taka chęć upodobnienia życia katolickiego do życia laickiego, takie
zaufanie w rozważania socjologiczne, a nie w teologiczne i
duchowe? Wielu mówi: Kryzys wzrostu. Oby tak było. Ale
czy nie jest to także kryzys wiary? Kryzys zaufania niektórych synów Kościoła do
samego Kościoła? Są tacy, którzy badając to alarmujące zjawisko
mówią o stanie ciągłej wątpliwości odbierającej siły szeregom duchowieństwa i
wiernych. Mówią o nieprzygotowaniu, o bojaźliwości, o lenistwie. Niektórzy
wprost oskarżają o strach czy to władzę kościelną, czy wspólnotę ludzi dobrych,
gdy jedna i druga bezkarnie, bez sprostowań, bez reakcji dopuszcza na naszym
terenie do przewagi pewnych prądów wykazujących nieład lub poddaje się - jakby w
pewnym kompleksie niższości - pod panowanie tez dyskusyjnych, utrzymujących się
w opinii publicznej za pośrednictwem bogatych środków społecznych i społecznego
przekazu - tez często mało potrzebnych lub obcych duchowi Soboru. Czynią to -
jak się mówi - w obawie, by nie popełnić czegoś gorszego lub by nie okazywać się
za mało nowoczesnymi i gotowymi do upragnionej odnowy. (...)
Wybór fragmentu i podkreśleń Sanctus.pl
Źródło: Paweł VI, "Trwajcie Mocni w wierze", Kraków 1974
|