Na początku chciałbym wytłumaczyć znaczenie tematu, który został mi
powierzony, a w szczególności odnieść się do tytułu: „Liturgia jako źródło
duchowości kapłańskiej”. Wydaje mi się, że dwie kwestie wymagają tu
wyjaśnienia.
Po pierwsze należałoby zapytać: cóż oznacza „duchowość
kapłańska”? Czy sprawy, o których będzie mowa, dotyczą tylko kapłanów
urzędowych? Czy też nie powinno się wprowadzać rozróżnienia między kapłaństwem
urzędowym a powszechnym kapłaństwem chrzcielnym, gdy odnosimy się do duchowości
liturgicznej?
Aby uniknąć nieporozumień, na powyższe pytania odpowiem
niezwłocznie. Odpowiedź, poza tym, że oczyści pole rozważań z ewentualnych
niejasności, wskaże także ramy, w których poruszać się będzie nasza
refleksja.
Nie ma wątpliwości: kapłaństwo urzędowe i kapłaństwo chrzcielne
„różnią się istotą, a nie stopniem tylko”, jak przypomina Sobór Watykański II w
Konstytucji dogmatycznej o Kościele
. „Kapłan urzędowy,
mianowicie, dzięki władzy świętej, jaką się cieszy, kształci lud kapłański i
kieruje nim, sprawuje w zastępstwie Chrystusa (
)
Ofiarę eucharystyczną i składa ją Bogu w imieniu całego ludu, wierni zaś, na
mocy swego królewskiego kapłaństwa, współdziałają w ofiarowaniu Eucharystii,
pełnią też to kapłaństwo przez przyjmowanie sakramentów, modlitwę i
dziękczynienie, świadectwo życia świątobliwego, zaparcie się siebie i czynną
miłość” (10).
Nie wszyscy w Kościele pełnią zatem tę samą funkcję. Niektórzy,
kapłani urzędowi, zostają powołani przez Boga, by działali w osobie
Chrystusa-Głowy, by byli „jakby «ikoną» Chrystusa Kapłana” (
, 1142).
Rozróżnienie jest jasne i zasadnicze,
jednak celem naszym będzie raczej wskazanie elementów łączących cały lud Boży w
celebracji boskich tajemnic, co stanowi fundament wspólnej duchowości, która w
tytule nazwana została „kapłańską”. „Liturgia jest «czynnością» całego Chrystusa
(Christus totus)” (KKK, 1136), ponadto „liturgię celebruje cała wspólnota, Ciało
Chrystusa zjednoczone ze swoją Głową.” (KKK, 1140). „Dzięki bowiem Sakramentowi
Chrztu św. wierni z ogólnego tytułu stają się w Ciele Mistycznym członkami
Chrystusa-Kapłana, i «charakterem», który jest niejako wyryty w ich duszach,
zostają przeznaczeni do kultu Bożego; dlatego, stosownie do swojego stanu, biorą
oni udział w kapłaństwie samego Chrystusa” (
, 88).
Wszyscy razem stajemy pod krzyżem, by uczestniczyć w
ofierze Pana, by przylgnąć naszą wolą do woli Bożej, we wszystkim i przez
wszystko, by zjednoczyć nasze ubogie życie, zawsze potrzebujące miłosierdzia i
łaski, z życiem Jezusa, w taki sposób, by z Nim i przez Niego stać się ofiarą
miłą Bogu, czystą i uświęconą, pełną piękna i światła mimo chwil
ciemności.
Właściwym jest, zatem, byśmy wszyscy kierowali do Pana wspaniałe
słowa, które celebrans wypowiada w imieniu całego zgromadzenia liturgicznego za
każdym razem, gdy zagłębia się w Wielką Modlitwę Eucharystyczną: „Dziękujemy, że
nas wybrałeś, abyśmy stali przed Tobą i Tobie służyli” (Druga Modlitwa
Eucharystyczna). Odrębną kwestią wymagającą wyjaśnienia jest zestawienie terminu
„liturgia” oraz terminu „duchowość”, jeśli tę pierwszą rozumiemy jako źródło
drugiej.
Należy doprecyzować, co następuje. Nie istnieje prawdziwa duchowość
chrześcijańska, która nie byłaby duchowością liturgiczną, a więc taką, która
znajduje w liturgii swoje główne źródło. Jeśli więc chcemy rozważać znaczenie
wspomnianej duchowości, nie można nie zagłębić się w samą liturgię. Innymi
słowy: niemożliwym jest zdefiniowanie cech duchowości, która ma swoje źródło w
liturgii, bez wcześniejszego zdefiniowania istotnych cech samej liturgii. Czym
jest liturgia? Jakie aspekty teologiczne i doktrynalne ją
charakteryzują?
Mówienie o duchowości bez wcześniejszej odpowiedzi na
powyższe pytania oznaczałoby odrywanie jej od korzeni. Rozważalibyśmy wówczas
jedynie warstwę emocjonalną, uczuciową i subiektywną życia w wierze. Są to
wymiary, których nie wolno niedoceniać, nie stanowią jednak istoty duchowości
chrześcijańskiej, która jest przede wszystkim przyzwoleniem na ogarnięcie przez
celebrowaną tajemnicę, przyjęciem daru zbawienia otrzymywanego w Kościele i
poprzez Kościół.
Z powyższych względów rozważania o „duchowości kapłańskiej”
chciałbym zacząć od przedstawienia pewnych elementów teologii liturgicznej,
oczywiście bez intencji wyczerpującego omówienia tego szerokiego i złożonego
zagadnienia.
Nie zabraknie w naszych rozważaniach odniesienia do nauczania
Benedykta XVI. Przypomnijmy, że mocą Najwyższego Kapłaństwa, także on jest
„Wielkim Liturgiem”, na którego „ars celebrandi”, realizowaną z subtelnością i
wstrzemięźliwością, należy patrzeć jak na przykład do naśladowania. Wspominam o
tym, ponieważ zdarza się słyszeć lub czytać wypowiedzi komentatorów, którzy
kierunek liturgiczny Papieża odczytują jako przejaw jego „osobistego gustu”
liturgicznego. Pozostawmy jednak komentatorom ich dyskusyjną opinię i postępujmy
jak prawdziwi uczniowie Pańscy, którzy kochają Kościół i Papieża i pragną być
wierni jego nauce, także w kwestii liturgii.
Na zakończenie tego wprowadzenia
zaznaczę, że w rozważaniu naszym szczególną uwagę poświęcimy Mszy Świętej, która
bez wątpienia jest najwyższą formą liturgii. Wystarczy wspomnieć słowa dekretu
Soboru Watykańskiego II o posłudze i życiu kapłanów Presbyterorum ordinis: „Inne
zaś sakramenty, tak jak wszystkie kościelne posługi i dzieła apostolstwa, wiążą
się ze świętą Eucharystią i do niej zmierzają. W Najświętszej bowiem Eucharystii
zawiera się całe duchowe dobro Kościoła, a mianowicie sam Chrystus, nasza Pascha
i chleb żywy. (...) Dlatego Eucharystia przedstawia się jako źródło i szczyt
całej ewangelizacji” (DK 5).
1. Liturgia jako obecność tajemnicy ChrystusaW
soborowej Konstytucji o liturgii świętej padają słowa: „Dla urzeczywistnienia
tak wielkiego dzieła Chrystus jest zawsze obecny w swoim Kościele, szczególnie w
czynnościach liturgicznych.” Nieco dalej w tekście pojawia się stwierdzenie:
„Słusznie, przeto, uważa się liturgię za wykonywanie kapłańskiego urzędu Jezusa
Chrystusa” (
Sacrosanctum
concilium, KL 7).
Mówiąc innymi słowy: liturgia ma wielkiego
głównego bohatera. Jest nim Pan zmartwychwstały, który wypełnia sobą i swoim
dziełem zbawczym Kościół zgromadzony w Jego Imię. Przywodzi mi to na myśl
wiekowe absydy, wspaniale udekorowane wizerunkami Chrystusa Pantokratora lub
innymi obrazami przedstawiającymi tajemnicę zbawienia. Intencja artystów,
powodowanych wiarą, była jednoznaczna: sprawić, aby wszechogarniająca obecność
Chrystusa w działaniu liturgicznym stała się namacalna, choćby poprzez
przedstawienie artystyczne.
Istnieje pewne słowo, bardzo krótkie, lecz pełne
znaczeń, które odnosi się w szczególny sposób do prawdy zawartej w celebracji
liturgicznej. W szczególnie doniosłych momentach roku Kościół częściej je
akcentuje, lecz jest ono stale obecne w jego świadomości wiary. Tym słowem jest
„dzisiaj”. Tak, właśnie dzisiaj Chrystus jest obecny i żywy mocą rytuału
liturgicznego; dokładnie teraz Pan odnawia dzieła zbawienia poprzez ofiarę
Krzyża i Zmartwychwstanie; dokładnie tutaj Zbawiciel ludzki staje się nam
współczesny.
Nie byłoby sensu mówić o wypełnianiu kapłaństwa bez odniesienia
go do obecności tajemnicy Chrystusa, najwyższego i wiecznego kapłana, który
wypełnia sobą i swą obecnością każdy akt liturgiczny. Ta fundamentalna prawda
życia liturgicznego Kościoła nie pozostaje bez znaczenia dla realizacji naszego
kapłaństwa. Spróbujmy rozważyć choć niektóre z jej
aspektów.
Świętość liturgiiStwierdzenie, że
liturgia jest święta stanowi przypomnienie, że poprzedza nas ona jako miejsce
żywej obecności tajemnicy Chrystusa zbawiciela, powierzone Kościołowi, aby
strzegł jej wiernie i z atencją. Tak rozumiana świętość nie oznacza wartości
dodanej działaniu Bożemu przez człowieka. Święte jest samo działanie Boga
obecnego w akcie liturgicznym. Święty jest sam Chrystus, który ofiaruje się za
nas w kontekście celebracji, Kościół zaś powołany jest, by przekazywać wiarę w
czasie, poprzez pokolenia.
Z powyższego powodu, jak twierdził Kardynał
Ratzinger już w 2001 r.: "potrzebujemy nowej świadomości liturgicznej - aby
zniknął ten konstrukcyjny duch. Sprawy zaszły tak daleko, że kręgi liturgiczne
majstrują dla siebie liturgię niedzielną. Rzecz, którą się nam tu oferuje, z
pewnością jest produktem paru bystrych, sprawnych ludzi, którzy sobie coś
wykoncypowali. Ale nie znajduję w nim już sacrum, które mnie sobą obdarza, lecz
sprawność kilku ludzi. I widzę, że nie tego szukałem. Że to za mało - i nie z
tej półki. Dzisiaj najważniejsze jest, abyśmy znów poczuli szacunek dla
liturgii, którą nikt nie ma prawa manipulować. Abyśmy znów nauczyli się ją
widzieć jako żywo rosnący twór i jako dar, poprzez który uczestniczymy w
liturgii niebiańskiej. Abyśmy w liturgii nie szukali naszej samorealizacji, lecz
należącego do nas daru. Po pierwsze, musi zniknąć to osobliwe czy samowolne
konstruowanie, musi się przebudzić wewnętrzny zmysł sacrum" (za: “
Bóg i
świat”, Wyd. Znak 2005).
Mówienie o świętości liturgii oznacza
przypominanie konieczności strzeżenia tajemnicy, którą w niej celebrujemy.
Świętość liturgiczna jest obiektywnością tej tajemnicy, która, w swej
powtarzalności, nie przestaje dotyczyć człowieka, dając mu to, czego
rzeczywiście potrzebuje i co go zbawia.
W konsekwencji realizacja kapłaństwa
powszechnego oznacza pokorne przyzwolenie na formowanie nas przez sacrum
liturgii i porzucenie zamiaru kształtowania liturgii według własnej subiektywnej
woli. Kapłaństwo, do którego jesteśmy powołani, jest twórcze, bez wątpienia. Nie
jest to jednak twórczość, która manipuluje otrzymanym darem, lecz twórczość
wewnętrzna, zdolna do przyjęcia daru w sposób zawsze nowy i płodny, w obliczu
przemiany naszego życia.
Piękno liturgiiBenedykt
XVI, w Posynodalnej Adhortacji Apostolskiej o Eucharystii Sacramentum caritatis,
pisze: „Liturgia, bowiem, jak i zresztą Objawienie chrześcijańskie, ma
wewnętrzny związek z pięknem: jest veritatis splendor. (…) Odnoszenie się do
atrybutu piękna nie jest jedynie estetyzmem, ale jest sposobem docierania do nas
prawdy o miłości Boga w Chrystusie poprzez piękno. Fascynuje nas i porywa,
odrywając nas od nas samych i pociągając nas ku naszemu prawdziwemu powołaniu:
ku miłości. (...) Prawdziwym pięknem jest miłość Boga, która definitywnie
objawiła się nam w tajemnicy paschalnej. Piękno liturgii jest częścią tej
tajemnicy; ona jest najwyższym wyrazem chwały Bożej i stanowi, w pewnym sensie,
otwarcie się Nieba ku ziemi. (...) Piękno nie jest więc jedynie czynnikiem
dekoracyjnym liturgii; ono jest jej elementem konstytutywnym, gdyż jest
atrybutem samego Boga i Jego Objawienia. Wszystko to winno sprawić, byśmy byli
świadomi, jaką należy zachować uwagę, by liturgia jaśniała zgodnie z jej
właściwą naturą” (
Sacramentum caritatis,
35).
Słowa Papieża nie mogłyby być jaśniejsze. Z powyższego wynika, że
niedopuszczalna jest żadna forma ograniczoności lub błędnie rozumianego ubóstwa
celebracji liturgicznej. Wykorzystanie piękna w różnorodnych formach dawnych i
nowych, w których znajduje ono swój wyraz, jest sposobem by nasza liturgia
jaśniała, choć jeszcze nieśmiało, tajemnicą piękna miłości Boga. Oto dlaczego
nigdy nie uda się uczynić naszych rytuałów wystarczająco pięknymi.
Czy ma to
jednak coś wspólnego z „duchowością kapłańską”? Bez wątpienia, ponieważ nie
istnieje autentyczna duchowość kapłańska bazująca na liturgii, która nie
uczestniczyłaby w pięknie ofiary Chrystusa, stając się jej coraz wierniejszym
odbiciem, coraz bardziej pociągającym w oczach świata. Świat złakniony jest
piękna, a kościół jest tego piękna pośrednikiem na miarę tego, jak przeżywa
piękno swego Pana - piękno przyjęte, kochane, realizowane także poprzez
uczestnictwo w liturgicznej tajemnicy zbawienia.
Czas w
liturgiiI znów Benedykt XVI ukierunkowuje naszą refleksję
słowami: „Jeśli prawdą jest, że sakramenty są rzeczywistością, która przynależy
do Kościoła pielgrzymującego w czasie ku pełnemu ukazaniu się zwycięstwa
Chrystusa zmartwychwstałego” - pisze Papież w Sacramentum caritatis – „to jest
również prawdą, że szczególnie w liturgii eucharystycznej jest już nam dane
uprzednie kosztowanie eschatologicznego spełnienia, ku któremu każdy człowiek i
całe stworzenie zmierza. (...) Człowiek jest stworzony dla prawdziwej i wiecznej
szczęśliwości, którą może dać jedynie miłość Boża. Nasza zraniona wolność
zbłądziłaby, gdyby nie było możliwe już teraz doświadczenie czegoś z przyszłego
spełnienia. Zresztą, każdy człowiek, aby mógł kroczyć we właściwą stronę
potrzebuje ukierunkowania ku ostatecznej mecie. Tą ostateczną metą w
rzeczywistości jest sam Chrystus Pan, zwycięzca grzechu i śmierci, który staje
się obecny dla nas w szczególny sposób w celebracji eucharystycznej” (30).
W
doświadczeniu liturgicznym człowiek odnajduje znaczenie czasu i jego upływu.
Istota tkwi w kierunku, w którym zmierza historia: ku Jezusowi Chrystusowi. W
Nim ludzkość jest uwolniona od dramatu braku sensu i zdążania w ciemnościach ku
nicości. Wchodzimy w celebrację liturgiczną z bagażem bolesnego doświadczania
czasu, który ucieka nieubłaganie, lecz zostajemy wybawieni, ponieważ potrafimy
pojąć kierunek życia, którym jest Pan, będący wszystkim we wszystkim.
Sam
cykliczny rytm liturgiczny jest łaską i szkołą życia. Coroczne odnawianie się
tajemnicy Pana i naszego zbawienia niesie ze sobą dar ciągłego wstępowania w
prawdy wiary, w dobrą nowinę o miłości Bożej. Zrozumiałe jest, przeto, że
również z tego punktu widzenia liturgia stanowi źródło „duchowości kapłańskiej”.
Dzięki aktowi liturgicznemu, w którym uczestniczymy co roku na nowo, pogłębiamy
umiejętność przeżywania czasu jako prawdziwi uczniowie Pana, przypominając
sobie, że naszą egzystencję i pielgrzymowanie ku Ojczyźnie ożywia Opatrzność
Boża, że nie istnieje fakt w życiu ziemskim, który nie miałby odniesienia do
wieczności. Uczestnicząc w kapłaństwie Chrystusa stajemy się „kapłanami czasu”,
zdolnymi złożyć Panu ofiarę z czasu naszego życia, miłą w Jego
oczach.
Adoracja w liturgiiPrzytoczmy jeszcze
jeden fragment Adhortacji Sacramentum caritatis: „Przekonywającym znakiem
skutecznego oddziaływania na wiernych eucharystycznej katechezy jest bez
wątpienia wzrost zmysłu tajemnicy Boga obecnego wśród nas. Można to zweryfikować
poprzez określone przejawy szacunku dla Eucharystii, nabyte przez wiernych przez
mistagogiczne wprowadzenie Mam na uwadze, w ogólności, znaczenie gestów i
postaw, takich jak klękanie podczas znaczących momentów modlitwy
eucharystycznej. Przystosowując się do uprawnionej różnorodności znaków
dokonywanych w kontekście różnych kultur, podczas każdej celebracji jest
przeżywana i wyraża się świadomość znalezienia się wobec nieskończonego
majestatu Boga, który dociera do nas w pokorny sposób w znakach sakramentalnych”
(65).
Cała akcja liturgiczna musi prowadzić do adoracji: muzyka, śpiew,
cisza, sposób głoszenia Słowa Bożego i modlitwy, gestykulacja, szaty i przybory
liturgiczne oraz cały budynek sakralny. Szlachetność, piękno, harmonia, zdolność
wyjścia poza zwyczajność pomaga wejść w świętą przestrzeń Bożą: są to kryteria
kościelne, na podstawie których można odróżnić to, co może lub nie powinno
zostać włączone w naszą liturgię.
Niech mi będzie wolno uczynić krótką
dygresję na temat pewnego szczegółu liturgii papieskich. Odnoszę się do
decyzji Benedykta XVI powziętej w
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej w 2008 r., aby wierni
przyjmowali Komunię Świętą bezpośrednio na język i w pozycji klęczącej. Na
przykładzie tego gestu Papież zachęca nas do podkreślenia aspektu adoracji i
wielkości tajemnicy obecności eucharystycznej Pana. Postawa adoracji powinna być
przedmiotem naszej troski szczególnie w stykaniu się z Najświętszą Eucharystią w
innych formach dzisiaj przyjętych. Pomocne może okazać się ponowne przytoczenie
fragmentu Sacramentum caritatis: „Już św. Augustyn powiedział: «Niech nikt nie
spożywa tego Ciała, jeśli Go najpierw nie adorował; (…) grzeszylibyśmy, gdybyśmy
Go nie adorowali». W Eucharystii naprawdę Syn Boży wychodzi nam naprzeciw i
pragnie się z nami zjednoczyć; adoracja eucharystyczna nie jest niczym innym jak
tylko oczywistym rozwinięciem celebracji eucharystycznej, która sama w sobie
jest największym aktem adoracji Kościoła. Przyjęcie Eucharystii oznacza postawę
adoracji wobec Tego, którego przyjmujemy. Właśnie dlatego i tylko dlatego
stajemy się jedno z Nim i w pewien sposób kosztujemy zadatku piękna liturgii
niebieskiej” (66).
Powróćmy do „duchowości kapłańskiej” wywodzącej się z
liturgii. Jeśli adoracja jest pełnym zachwytem nad nieskończoną wielkością Boga
w jego niedoścignionym majestacie, w miłości bez granic, we wszechmocnym i
opatrznościowym panowaniu… Jeśli, w konsekwencji, adoracja prowadzi do
przylgnięcia, lub też do ponownego złączenia człowieka i stworzenia z Bogiem,
prowadzi od stanu oddzielenia do komunii życia z Chrystusem… Jeśli adoracja jest
tym wszystkim, czy to nie właśnie w adoracji liturgicznej każdy z nas
uczestniczy w „duchowości kapłańskiej”?
2. Liturgia jako
współuczestnictwoSobór Watykański II, w przywoływanej już
konstytucji Sacrosanctum concilium, podkreśla konieczność aktywnego uczestnictwa
wiernych w Mszy Świętej: „Kościół zatem bardzo się troszczy o to, aby
chrześcijanie podczas tego misterium wiary nie byli obecni jak obcy i milczący
widzowie, lecz aby przez obrzędy i modlitwy tę tajemnicę dobrze zrozumieli, w
świętej czynności uczestniczyli świadomie, pobożnie i czynnie, byli kształtowani
przez słowo Boże, posilali się przy stole Ciała Pańskiego i składali Bogu
dzięki, a ofiarując niepokalaną hostię nie tylko przez ręce kapłana, lecz także
razem z nim, uczyli się samych siebie składać w ofierze i za pośrednictwem
Chrystusa z każdym dniem doskonalili się w zjednoczeniu z Bogiem i wzajemnie z
sobą, aby w końcu Bóg był wszystkim we wszystkich” (KL 48).
Mówiąc o czynnym
uczestnictwie w celebracji liturgicznej znajdujemy się w centrum dyskusji o
„duchowości kapłańskiej”, wspólnej nam wszystkim. Czynne uczestnictwo przywołuje
na myśl świadome wykonywanie kapłaństwa królewskiego. Tu nasuwa się pytanie
dotykające istoty sprawy: co oznacza świadoma realizacja naszego
kapłaństwa?
Powyższe pytanie wymaga odpowiedzi sformułowanej tak, jak
sformułowany jest opis czynnego uczestnictwa zawarty w dokumencie soborowym.
Ponadto, dokładnie w tymże dokumencie, w cytowanym powyżej jego fragmencie,
podany nam jest klucz do syntetycznego odczytania tejże kwestii. Możemy
podsumować w następujący sposób: w liturgii uczestniczymy czynnie o tyle, o ile
czynnie uczestniczymy w czynnościach liturgicznych.
W wyjątkowo pouczający
sposób odnosi się do tej kwestii Kard. Ratzinger w swojej książce „
Duch
Liturgii”: "Na czym jednak ma polegać ów czynny udział? Co należy
czynić? Niestety, owo pojęcie czynnego udziału szybko zaczęło być rozumiane
niewłaściwie, w jego czysto zewnętrznym sensie, i sprowadzone do konieczności
jakiegoś powszechnego działania, jak gdyby w czasie sprawowania liturgii
możliwie wielu możliwie często musiało w sposób widoczny dla wszystkich
wykazywać aktywność. Jednak słowo „uczestnictwo” (lub też „udział”) wskazuje
równocześnie na działanie zasadnicze, w którym wszyscy powinni mieć swoją część,
swój udział. Jeśli zatem chcemy dowiedzieć się, o jakie działanie tu chodzi, to
trzeba najpierw zbadać, co jest ową właściwą, centralną actio, w której wszyscy
członkowie wspólnoty mają uczestniczyć. Studiowanie źródeł liturgicznych daje
nam odpowiedź na pozór zaskakującą, lecz w odniesieniu do podstaw biblijnych,
którymi zajmowaliśmy się w pierwszej części książki – całkowicie oczywistą. Pod
pojęciem actio liturgii rozumie się w tekstach źródłowych Modlitwę
eucharystyczną. Rzeczywistą akcją liturgiczną, prawdziwym aktem liturgicznym,
jest oratio, wielka modlitwa, która jest najważniejszym momentem święta
Eucharystii, właśnie z tego powodu określanej przez Ojców Kościoła mianem
oratio. (…). Problem centralny został tu dopiero zasygnalizowany. Owa oratio –
Modlitwa eucharystyczna, „Kanon” – jest rzeczywiście czymś więcej niż mową, jest
w najwyższym stopniu actio. Tutaj bowiem ludzka actio (w znaczeniu, w jakim
sprawowali ją dotąd kapłani różnych religii) schodzi na plan dalszy i robi
miejsce dla actio divina, działania Bożego"(s. 153-154).
Prawdziwe działanie,
które realizuje się w liturgii, jest działaniem samego Boga, jego zbawczym
dziełem w Chrystusie. Na tym, między innymi, polega prawdziwa innowacyjność
liturgii chrześcijańskiej w porównaniu do jakiejkolwiek innego działania
kulturowego: tutaj sam Bóg działa i wykonuje to, co jest istotą, podczas gdy
człowiek powołany jest, by otworzyć się na działanie Boga, aby zostać przez nie
przemienionym. Istotą czynnego uczestnictwa jest zanikanie rozróżnienia pomiędzy
działaniem naszym a działaniem Boga, abyśmy mogli stać się jednością z
Chrystusem, a jego ofiara miłości składana Ojcu stawała się także naszą ofiarą.
Tylko wówczas możemy mówić o aktywnej realizacji własnego
kapłaństwa.
Wszystko inne to sprawy drugorzędne. Mam na myśli przede
wszystkim czynności zewnętrzne, także ważne i konieczne, przewidziane głównie
podczas celebracji liturgicznej. Odnoszę się do nich, ponieważ, jeśli stają się
istotą liturgii, a ta zostaje sprowadzona do prostych czynności, autentyczne
uczestnictwo zostaje mylnie zrozumiane. Prawdziwe wychowanie ku duchowości
liturgicznej nie może poprzestać na nauce wykonywania czynności zewnętrznych,
ale powinno przede wszystkim wprowadzać w istotę działania, w dzieło Boże, w
misterium paschalne Chrystusa, któremu mamy pozwolić się dotknąć, ogarnąć i
przemienić.
Święty Tomasz, ze znaną sobie klarownością, stwierdza: „Kult
zewnętrzny odnosi się do kultu wewnętrznego. Otóż kult wewnętrzny polega na tym,
że dusza łączy Się z Bogiem myślą i sercem. I dlatego zależnie od różnych
sposobów, którymi myśl i serce czciciela Boga łączy się należycie z Bogiem,
istnieją różne sposoby, którymi zewnętrzne czynności człowieka wprzęgają się w
kult Boga” (
Summa
Teologiczna, I-II, zagadnienie 101, artykuł 2, tłum. o. Pius Bełch
OP).
Wsłuchajmy się w słowa Benedykta XVI z kolejnego fragmentu Adhortacji
Apostolskiej Sacramentum Caritatis: „Jezus dał nam, jako zadanie, wejście w Jego
«godzinę»: ‘Eucharystia włącza nas w akt ofiarniczy Jezusa, (...) zostajemy
włączeni w dynamikę Jego ofiary’ On ‘włącza nas w siebie samego’”
(11).
Dodajmy, iż nie należy mylić wykonywania gestów zewnętrznych z
właściwym zaangażowaniem w akt liturgiczny. Nie ujmując znaczenia i ważności
gestu zewnętrznego, który towarzyszy aktowi wewnętrznemu, liturgia wymaga od
ciała ludzkiego znacznie więcej - wymaga jego całościowego i odnowionego
zaangażowania w codzienne życie, aby stawało się w pewnym sensie liturgiczne, by
było służbą na rzecz przemieniania świata. Adekwatne i wierne realizowanie tej
„spójności eucharystycznej” to najbardziej autentyczny wyraz uczestnictwa, także
cielesnego, w akcie liturgicznym, w zbawczym działaniu
Chrystusa.
Podsumowując należy powiedzieć, że weryfikacją czynnego udziału w
liturgii jest moment, w którym wzrasta osobista więź z Chrystusem, kiedy
człowiek zostaje ogarnięty przez dynamikę miłości ofiarowywanej, a wola ludzka
przekształca się krok po kroku w wolę Bożą. Na tym właśnie polega realizacja
własnego kapłaństwa, na tym polega „duchowość kapłańska”. Nieprzypadkowo ci,
którzy żyli aktem liturgicznym, uczestnicząc w nim czynnie i prawdziwie, to
święci. Świętość jako sposób życia jest najpiękniejszym świadectwem prawdziwie
żywego udziału w liturgii Kościoła, udziału świadomego, wypełnionego własnym
kapłaństwem.
3. Liturgia w wymiarze zstępującym i
wstępującymJeśli prześledzimy uważnie przebieg celebracji
liturgicznej, zdamy sobie natychmiast sprawę, że stawia nas ona w obliczu dwóch
wielkich momentów: liturgii słowa i liturgii eucharystycznej. Są to dwie fazy
rytuału, „które tak ściśle łączą się ze sobą, że stanowią jeden akt kultu”
(Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, 28). Istnieje istotny związek między
Słowem Bożym i Eucharystią: Słowo czytane i głoszone w czasie liturgii prowadzi
do Eucharystii jako do ostatecznego celu.
Wewnątrz takiej fundamentalnej
jedności nie można jednak nie zauważyć elementów różniących te dwa momenty. W
pierwszym z nich Bóg zwraca się do nas, mówi do nas za pośrednictwem Pisma
Świętego i autorytetu nauczania kapłanów. W drugim to my, niosąc owoc ziemi i
pracy naszych rąk, sami siebie ofiarowujemy Panu, by stać się z Nim jedno, mocą
udziału w jego zbawczej ofierze.
Dwa momenty, zatem, stanowią jeden rytuał, a
każdy z nich charakteryzuje specyficzna i przynależna mu dynamika: zstępująca w
pierwszym, a wstępująca w drugim przypadku.
W jakim celu przytaczam powyższe
pojęcia z teologii liturgii? Ponieważ prawdziwa „duchowość kapłańska” nie może
pomijać tychże pojęć. Całe nasze życie w wierze upływa między zstępowaniem a
wstępowaniem, darem Bożym i naszą odpowiedzią. To nie my wykonaliśmy pierwszy
krok w kierunku Pana. Zawsze to Pan zwraca się pierwszy ku nam, umożliwiając nam
odpowiedź.
Tę dynamikę życia chrześcijańskiego dobrze oddaje obraz Bożego
Narodzenia. W tajemnicy Wcielenia objawia się pierwszeństwo miłości Boga do
człowieka. W cielesności Syna Bożego ludzkość zostaje odkupiona i wzięta aż do
nieba, jest to jednak możliwe tylko dlatego, że to niebo jako pierwsze zniżyło
się w kierunku człowieka.
Celebracja liturgii słowa przypomina nam, że
pierwszą podstawową powinnością człowieka wierzącego jest posłuszne słuchanie i
gotowość na przyjęcie z wdzięcznością i zachwytem daru miłości Bożej, który jest
łaską (Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, 55). Liturgia eucharystyczna
przypomina nam natomiast, że kolejną z fundamentalnych powinności człowieka
wierzącego jest zwrócenie się do Pana, skierowanie ku Niemu naszego wzroku i
całego życia (
Ogólne
Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, 78).
Ukazuje się nam zatem
jeszcze jeden element „duchowości kapłańskiej” wypływający z liturgii. Aby
liturgia była rzeczywiście miejscem uprzywilejowanym dla doświadczenia
duchowości kapłańskiej, tak jak i dla każdego innego elementu duchowości, musi
przemawiać w naszym życiu znakami prawdziwymi i wymownymi. Oto słowa Kongregacji
do Spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów sprzed kilku lat: „W formie
celebracji należy być uważnym, by nie zmienić jej teologii i topografii,
szczególnie w momentach, gdy kapłan znajduje się przy ołtarzu. Tylko w dialogach
od ołtarza kapłan mówi do ludu. Cała reszta jest modlitwą do Ojca przez
Chrystusa, w Duchu Świętym. Teologia ta musi być widoczna” (Editoriale Notitiae,
“Pregare «ad orientem versus»”, in Notitiae vol. 29 /1993/ n. 5, tłum.
M.K.).
Pozwoliłem sobie zatem na bardzo konkretną dygresję. Właściwym jest,
że podczas liturgii słowa celebrans i wierni znajdują się naprzeciwko siebie,
twarzami zwróceni ku sobie nawzajem, słuchając Pana, który objawia się w Słowie
i w dialogu modlitewnym. Nie można jednak powiedzieć, że do końca właściwym
jest, aby celebrans i wierni pozostali w tej samej pozycji podczas liturgii
eucharystycznej, kiedy, przeciwnie, razem powinni zwracać się do Pana i kierować
się ku niemu wzrokiem i sercem. Przyjrzyjmy się w tym kontekście słowom, które w
2001 r. Josef Ratzinger zapisał w książce „Duch Liturgii” : „Równie słuszne było
wyraźne oddzielenie miejsca liturgii słowa od miejsca właściwego nabożeństwa
eucharystycznego, gdyż faktycznie chodzi tu o zwracanie się do ludu oraz o jego
odpowiedź. Stąd sensowne jest, by naprzeciwko głoszącego słowo znajdowali się
słuchacze tego słowa, którzy w psalmie rozważają wysłuchane treści, przyjmują je
i przemieniają w modlitwę, tak że staje się ona ich odpowiedzią. Istotną kwestią
jest jednak wspólne zwrócenie się na Wschód w czasie Modlitwy eucharystycznej.
Nie chodzi tu o coś przypadkowego, lecz o rzecz zasadniczą. To nie spojrzenie na
kapłana jest ważne, lecz wspólne spojrzenie na Chrystusa. Nie chodzi tutaj o
dialog, lecz o wspólną adorację, o wyjście naprzeciw Temu, który nadchodzi. To
nie zamknięty krąg odpowiada istocie wydarzenia, lecz wspólne wyruszenie w
drogę, wyrażające się we wspólnym kierunku" (s. 75).
Kardynał nie uważał za
stosowne sugerować, że rozmieszczenie ołtarzy w naszych kościołach powinno ulec
zmianie. Wyrażał jednak życzenie, by Krzyż pozostawał umieszczony ponad centrum
ołtarza, aby wspólne zwrócenie się ku Panu było widoczne. Pisał ponadto: „Do
prawdziwie absurdalnych zjawisk ostatnich dziesięcioleci zaliczam fakt, że krzyż
jest odstawiony na bok, aby nie zasłaniał kapłana. Czy krzyż przeszkadza
Eucharystii? Czy kapłan jest ważniejszy od Chrystusa? Ten błąd należy naprawić
możliwie jak najszybciej” (s. 77).
Teraz być może łatwiej nam zrozumieć,
dlaczego Ojciec Święty w Rzymie, jak i we wszystkich miejscach na świecie,
sprawuje liturgię z dużym krzyżem umieszczonym w centralnej części ołtarza,
ukazując tym samym, że wszyscy jesteśmy powołani, by podążać za nim. Chodzi o
prawdę znaku i umożliwienie, by liturgia stawała się prawdziwym źródłem
„duchowości kapłańskiej”.